wtorek, 26 listopada 2013

OPOWIADANIE 1 CZĘŚĆ 6

Po drodze do szpitala Piotr kupił w aptece jakieś leki na żołądek no i oczywiście Hana musiała je zażyć. Nienawidziła kropli żołądkowych, były ohydne. No ale znowu jakby ich nie wzięła to Piotruś by się obraził, a tego nie chciała, więc grzecznie wzięła lekarstwa. W szpitalu byli nawet przed czasem, co rzadko się im zdarzało. Nawet Tretter zdziwił się, gdy zobaczył ich pół godziny przed czasem w pracy. Oczywiście Hana, jako pracoholiczka pomyślała sobie, że przecież skoro wcześniej jest w pracy to wcześniej może ją zacząć no i pognała na ginekologię. Oli jeszcze nie było więc miała chwilę siebie. Ubrała swój fartuch i usiadła przy biurku. Nadal źle się czułe, te krople tylko pogorszyły sprawę, nie wiedziała jak będzie tego dnia normalnie funkcjonować.
- Cześć Hana, widziałam, że jesteś, wiec przyszłam. - rzuciła Wiki wchodząc do gabinetu lekarki z uśmiechem. "Mhm...na pewno ma do mnie jakąś sprawę" pomyślała sobie Hana.
- Cześć, cześć. - odpowiedziała, kiedy Wiktoria usiadła naprzeciwko niej.
- Hana, dobrze się czujesz? - zapytała patrząc na koleżankę. Czy to aż tak było widać? Nawet Wiki zauważyła, że z kobietą coś jest nie tak. Przecież to była tylko zwykła, głupia grypa żołądkowa!
- Tak... - odpowiedziała trochę zmieszana - znaczy się chyba złapałam jakiegoś wirusa, ale wydaje mi się, że to przez te chipsy, które wczoraj jadłam. Jak coś zjem to robi mi się niedobrze. Rano było najgorzej, ale teraz jest jakoś w miarę.
- Mhm... - odpowiedziała Wiki niepewnie. Jej to nie wyglądało na jakiego świrusa - Jesteś pewna, że to wirus?
- Tak, a co niby innego? - zapytała ze zdziwieniem Hana. "Przecież jej tego nie powiem wprost. Co jeżeli się mylę..." myślała Wiki. No ale jak tak na szybko złożyła sobie w całość te wszystkie ostatnie zachowania Hany to jej pasowało. No i jeszcze te mdłości.
- Nie wiem, ale jakoś wątpię żeby to był wirus - próbowała delikatnie zasygnalizować Hanie, ale nie wiedziała jak - Dobra, nieważne. Położyłam u was jedną pacjentkę, złamała sobie nogę i mówi, że jest w ciąży. Zajrzysz do niej? - powiedziała i już chciała uciec.
- Czekaj! A złamania to nie na chirurgii? - zapytała Hana. Wiki znowu sprowadziła jej pacjentkę.
- Jest w ciąży. - powiedziała z uśmiechem Wiki i wzdrygnęła ramionami. Wyszła. Hana tylko zaśmiała się pod nosem. Widać chirurgia pozbywa się takich przypadków. No nic, ważne, że teraz ma chociaż te kilka minut dla siebie. A może i nie? Ktoś zapukał do drzwi gabinetu. Hana wywróciła oczami. Czy tutaj można mieć chociaż chwilę spokoju?
- Proszę - powiedziała niechętnie i spojrzała w stronę drzwi. Jej oczom ukazała się Lena, ale była dzisiaj jakaś inna, szczęśliwa. Hana od razu to zauważyła i uśmiechnęła się. - Cześć - dodała.
- Hej - odpowiedziała jej przyjaciółka.
- Lena - Hana celowo przedłużyła ostatnią głoskę, chciała wyciągnąć od Leny wszystko, co prawda jeszcze nie wiedziała o co chodzi ale to nie zmieniało faktu, że musiała wszystko wiedzieć - Mów!
- Ale co? - Starska udała zdziwioną.
- No przecież widzę. Chodzi o Witka?
- No tak, wczoraj z nim rozmawiałam.
- I..?
- Powiedziałam mu wszystko to o czym rozmawiałyśmy wczoraj.
- No i...? - Hana chciała naprawdę wyciągnąć z Leny wszystko.
- No i jakoś tak się stało, że wczoraj...no wiesz. - uśmiechnęła się.
- Rozumiem, że zostawiliście Felka u twojej mamy i spędziliście razem romantyczny wieczór. Tak?
- Dokładnie to chciałam powiedzieć. - obie zaczęły się śmiać - Ale...gdyby nie rozmowa z tobą to nie wiem czy w ogóle by do tego doszło więc postanowiłam, że muszę ci się jakoś odwdzięczyć.
- Daj spokój. Przecież to była po prostu przyjacielska rozmowa.
- Ale daj mi dokończyć. - powiedziała Lena - No więc ostatnio tak kochasz słodycze...no to masz. - Hana dopiero teraz zauważyła, że Lena miała schowaną za plecami ogromną bombonierkę. Kurcze, akurat dzisiaj, kiedy nie mogła jej zjeść...chociaż...te mdłości właściwie teraz, jak przyszła Lena, to już ustały. Chyba nie wytrzyma pokusie i będzie musiała ich spróbować.
- Dzięki Lena! - uśmiechnęła się i wzięła bombonierkę w swoje ręce. Oczywiście od razu ją otwarła. - Chcesz? - zapytała.
- Nie, bo jeszcze dla ciebie nie starczy. - powiedziała w żartach.
- Daj spokój, sama jej nie zjem, a poza tym trochę kiepsko dzisiaj z moim żołądkiem, więc i tak nie zjadłabym za dużo. No i mam nadzieję, że mi nic nie będzie. - mówiąc te słowa wzięła pierwszą czekoladkę do buzi.
- Nie, Hana. Naprawdę, zjedz ją sobie.
- Jak chcesz. - w tym momencie do gabinetu weszła Ola.
- Dzień dobry - powiedziała.
- O cześć - rzuciła Goldberg biorąc kolejną, chyba już czwartą czekoladkę do buzi - Może chociaż ty się skusisz? - wskazała na swoją ogromną bombonierkę.
- Chętnie - odpowiedziała Ola i skosztowała słodyczy.
- Hana, może jednak nie szarżuj tak, co? - powiedziała Lena, gdy zauważyła, że jej przyjaciółka bierze kolejną z rzędu czekoladkę.
- Nic mi nie będzie. Czuję się o wiele lepiej niż rano.
- No to skoro tak sądzisz. - odpowiedziała jej z kwaśną miną - Ja będę już po woli lecieć.
- Już?
- Tak, aha i mogłabyś zajrzeć do mojej jednej pacjentki, skarży się na jakieś bóle brzucha.
- Ok, gdzie leży? To zaraz do niej wpadnę.
- Na internie, w szóstce.
- Będę za jakieś 20 - 30 minut bo jeszcze mam jedną pacjentkę od Wi.. - w tym momencie Hana poczuła dziwne uczucie w swoim żołądku. Nagle zrobiło jej się strasznie niedobrze. Zrozumiała, że natychmiast musi lecieć do ubikacji - Zaraz wracam. - dodała i wybiegła z gabinetu jak poparzona. Lena i Ola spojrzały na siebie.
- Coś mi się wydaje, że to nie jest żaden wirus. - powiedziała Starska do stażystki, gdy jej przyjaciółka była już gdzieś w drodze do toalety.
- Mi też. - uśmiechnęła się delikatnie Ola. Obie pomyślały o tym samym.
Powered By Blogger